• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Wcale nie ma nas, nie dziejemy się.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2011
  • Listopad 2010
  • Lipiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Listopad 2009
  • Sierpień 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Grudzień 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007
  • Sierpień 2007
  • Czerwiec 2007
  • Maj 2007
  • Marzec 2007
  • Luty 2007
  • Styczeń 2007
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Listopad 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Sierpień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Maj 2005
  • Kwiecień 2005
  • Marzec 2005
  • Luty 2005
  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004

Najnowsze wpisy

< 1 2 3 >

Ja

Z sercem, co nigdy umrzeć porządnie nie potrafi.

Trwam, wegetuję jałowo. Nie umieram. A szkoda.

28 stycznia 2011   Dodaj komentarz

Kokaina Kokaina

Pojawia się we mnie ogromna niemoc, wypalenie, zmęczenie. Ludzie nazwaliby to jesienną depresją zapewne, ale ja uparcie dopatruję się przyczyn w czymś innym, nie w jesieni. Mnie pożera Miasto Marazmu, zabija wszystko, dzięki czemu żyłam. Pochłonęła mnie wschodnia nicość, a to, co mogło dać energię, zgubiłam gdzieś w pociągu do Małopolski. Nie potrafię żyć. Nawet nie chodze już mokrymi ulicami, nie mam ochoty widzieć kogokolwiek. Odcinam wszelkie znajomości, bo po co mi one? Wyzbyłam się emocji, więc płasko mi gdzieś jakoś. Zamykam świat jak zwykle do rozmiarów łóżka, któe dryfuje jako jedyne bezpieczne miejsce w całym Wszechmarazmie Krańca Świata. Czasami bywało tak, że chciałam cokolwiek zmieniać, a dziś już nie; dziś dotarła do mnie świadomość, że to, co miałam, straciłam bezpowrotnie i mogę jedynie wegetować z dnia na dzień. Nic nie interesuje, nie pociąga, nie zadowala. Paranoja nawet mnie zostawiła. Jeszcze mam trochę zaburzeń, ale one bledną i rozmywają się. Tęsknię. Upajam głowę Nosowską/Osiecką i ich Kokainą, Zimą i takimi smaczkami. Szarościami w głosie i fakturze.

13 listopada 2010   Dodaj komentarz

bo jeśli wybudują nam pomniki

Pozakręcałam wszystkie kurki w mieszkaniu. Obejrzałam już wszystkie lustra, na każdej ścianie. Zaglądam pod dywany, tylko nie rozumiem, po co.

W zasadzie nic się nie zmieniło. Ani we mnie, ani tutaj. Jednak odczuwam boleśnie stratę i niedopasowanie do rzeczywistości. Dorosłość?

Jestem tragicznie niespójna, twarda teraz, za trzy minuty najchwiejniejsza z najchwiejniejszych. Chodzi o to, żeby szukać? Nie wymyślę niczego nowego, wszystko już było, powstają teraz mniej lub bardziej zmanierowane, nieudolne kopie. Nie chcę. I nie umiem być od nowa. Prowadzę niekończące się dialogi-monologi ze sobą, by cokolwiek zrozumieć, ale to nudne, bezcelowe i jałowe. Nie ma świata, nie ma przyszłości. Skończyło się. A zaraz potem wybudują mi pomnik. Co znaczy, że nie pasuję?

Alkohol wynika z beznadziejności, czy beznadziejność z alkoholu? Z nim źle, bez niego nudno. Chyba nie tak, jak chciałam. Nie z tymi. Paranoiczne wizje z pistoletem, coraz częściej niebezpiecznie. Obiecuję, postaram się, na nowo. Grzecznie, poukładanie, tak, jak oczekujecie. Ukłon w stronę panów i pań! Żadnych aluzji, czysta forma idealności. Na zewnątrz. Zamknęłam książkę, koniec opowieści. Jutro wymyślę coś nowego, o sobie, o świecie, o ludziach.

Zapomniałabym. Jestem tylko ja. Liczby mnogie nie wchodzą w rachubę.

12 lipca 2010   Komentarze (1)

little red

Czasem nie rozumiem i mi jeszcze tak bezdennie smutno, spokojnie, nieograniczenie smutno. Znów pływam i topię się. I wtedy chciałabym mieć Ciebie tu znów. Ah, śniłeś się. To znaczy, że tęsknię, mimo że uparcie wyrzucam Cię z głowy, i, zdaje się, że już to zrobiłam dawno temu? Nie wiem. Chciałabym być dzieckiem na miesiąc. Wyłączyć dorosłą dorosłość. Zostać niesforną Zuzią.

Nie rozumiem procesów w mojej głowie, która funduje mi nowe doświadczenia. Rzeczywistość czy urojenia?


A tak, chciałabym znów pójść z Tobą na herbatę, jak w tamten zimowy, mokry dzień. Tęsknota za wszystkim, co było. Miesza mi się w głowie. I mieszają mi sie oczy. Tych zielonych nie chcę pamiętać, inne zlewają się w jedno.

Warum kann nich ich sondern nur die Tod deine letzte Liebe sein?

Szukam sobie. Mała dziewczynka wyłazi mi nosem.

23 maja 2010   Dodaj komentarz

moja śmierć na pięć

Ani kawałka mnie tutaj, ani okruszka. Lewituję w niebycie, gdzieś ponad, w bardzo nieokreślonym. Nie ma nic, nic, nic. Nie odnajduję starych miejsc, nie pamiętam, jak smakuje wolność. Błądzę we własnych wspomnieniach. I mam na to totalnie wyjebane.

I nie chcę wracać do błękitów, do których ciągnie niespełnienie. Nie wrócę, nie przyjdę, juz nigdy nie. Chcę nowego. Tylko co zrobić, jeśli pozostało jedynie smutne wypalenie? Rutyna i monotonia, zabiłam siebie gdzieś w kwietniu, chyba nawet nie dożyłam dwudziestych urodzin. Miłe uczucie, pozostać nastolatką. Dwudziestka niech spierdala, nie dotyczy mnie, zatrzymałam swoją śmiercią czas i już zawsze pozostanę w tym miejscu. Oni niech dorastają, kończą szkoły, studia, zaczynają życie dorosłego. Popadam w jakiś obłąkany, skrajny nihilizm. Znów zamykam świat do swojego łóżka, jak co roku. Jak co roku jest maj, który zabija. A kiedy miałeś ten zapach i ocean w oczach, wszystko było prostsze, tak naiwnie dziecinne; nie powiem-tęsknię za kwiatami na naszych ścieżkach, ale to nie ma ani sensu, ani znaczenia, gdy tkwię w mieście pozbawionym życia. W mieście, posiadającym jedynie tory tramwajowe. Nawet deszcz szumi tu kołami samochodów. Czekam na noce umierania z Ciechowskim i innymi, być może bardziej banalnymi, ale jakże sentymentalnymi. Czekam na własną setną śmierć i nieme katharsis. Dziś przepełnia mnie smog obcych ulic, których nienawidzę, choć już nie mam tęsknoty za tamtym miejscem. Strzelę sobie w łeb, wypruję żyły i kolejny raz napiszę Ci esej o okrucieństwie mnie samej w stosunku do swojego i Twojego ciała. Zamknę w słowach i obrazach całe moje plugastwo. Dziś nie wyrwę Ci serca, dziś to ja pozbawię się odczuwania do granic możliwości. Ty masz prawo do życia, a ja nie mam sensu istnienia. W tej beznadziejności nawet struny urywają się, bym nie mogła zapomnieć.

Wiesz, że nie umiem żyć, gdy zbyt długo jestem samotna emocjonalnie. Ty też nie umiesz. Ty zaklejasz dziury byle jakimi łatami. Ja powiększam dziury do rozmiarów kraterów.

05 maja 2010   Komentarze (1)

hallelujah

Mabye I have been here before
I know this room, I've walked this floor
I used to live alone before I knew you
I've seen your flag on the marble arch
Love is not a victory march
It's a cold and it's a broken Hallelujah

There was a time
You let me know
What's real and going on below
But now you never show it to me, do you?
And remember when I moved in you?
The holy dark was moving to
And every breath we drew was Hallelujah

Maybe there's a god above
And all I ever learned from love
Was how to shoot at someone who out drew you
And it's not a cry you can hear at night,
It's not somebody who's seen the light
It's cold and it's a broken Hallelujah

 

Pamiętasz?

Bo ja nie zapomnę, nigdy.

16 kwietnia 2010   Dodaj komentarz

kolejny raz...

...jestem kurwą na telefon, która wyrwie ci serce.

Będę jeszcze setki razy, bo powinnam była urodzić się nie w tym czasie. Teraz nie ma miejsca dla prawdziwych femme fatale, a nią właśnie najpełniej mogłabym się stać. W czarnej sukience, z sznurem pereł. I każdym z nich na smyczy.

08 kwietnia 2010   Dodaj komentarz

a może jednak?

Na nocnym stoliku leży brulion i guma, starczy miejsca na miłość i sztukę.

Tylko coś tej miłości nie widać, kurwa.

Bo sztuki aż za dużo. Aż za nudno.

A ja nie chcę, żebyś mnie kochał. Chcę, żebyś mnie pieprzył.

Daj mi spokój.

 

03 marca 2010   Komentarze (1)

jestem kurwą na telefon, która wyrwie ci...

Złamałaś swoją jedyną zasadę. I wiemy oboje, tak będzie za każdym razem. Cóż, że rok, że tysiące innych w ramionach. Wiedziałam, decydując się pójść z Tobą na piwo, że to tak się skończy. Zbyt długo się nie widzieliśmy. Zbyt głodni byliśmy cudzego ciała. Dziś pierwszy raz w życiu poznałam smak moralniaka. Dziwnie. Obco.

26 lutego 2010   Dodaj komentarz

gdy Ciebie nie ma

Nienawidzę Cię, gdy wracasz. A zaraz potem tęsknię. Już mi się znudziła dziecięca naiwność i infantylność naszych kontaktów. Chcę Cię mieć teraz, tu, zaraz, natychmiast, całego-fizycznie. I tyle. Później spierdalaj jak najdalej.

08 stycznia 2010   Komentarze (1)

chodź.

Podejdź i podpal swoją skórę. Schowaj swój ból głęboko w sobie. No chodź!

02 listopada 2009   Dodaj komentarz

bo chcę się uwolnić

Daj mi odejść. Pozwól na to. Uwolnij mnie od swoich emocjonalnych więzów. Wypuść mnie ze swojego chorego światka, chcę być wreszcie autonomiczna i nie myśleć nocami o Tobie! Jedyne, do czego mogę się przyznać, to to, że tęsknię za Twoją fizycznością.

19 sierpnia 2009   Komentarze (1)

niezniszczalna

póki co. Zobaczymy, kiedy coś mnie zabije.

Tymczasem osiągam apogeum. Pełnia.

03 sierpnia 2009   Dodaj komentarz

a przecież...

...mogłabym nosić te szpilki dla Ciebie.

I'm to shy.

I should have kissed you when we are alone.

03 czerwca 2009   Dodaj komentarz

to samo

Przecież ja dalej.

21 maja 2009   Dodaj komentarz

dno

Coraz niżej. Dno.

Wszystko, żeby nie myśleć. Więc pij, upijaj się, wlewaj w siebie jeszcze więcej. Wiesz, jak skończysz. Jesteś taka sama.

09 marca 2009   Dodaj komentarz

byle do wiosny

Poszukiwanie nowej formy. Bo już wszystko przestało pasować.

Rozrachunek? Szydzę, szydzę, ale nie zapomniałam. Czasami mi jeszcze niebiesko, granatowo.

Nie pachniesz. Nikt nie pachnie. Wszystko wokół dusi i obezwładnia, a gdy eksploduję, powoduję jedynie zniszczenia wewnątrz. W klatce mojego mieszkania i rodziny rozgrywają się co dnia dramaty, wielkie nieporozumienia i moje małe śmierci. Wszyscy jesteśmy tak samo nieświadomi, ale tylko ja usiłuję stanąć na palcach, jak dziecko, by zobaczyć trochę więcej ponad ich głowami. Co z tego, skoro to na nic?

I jeszcze zima. Byle do wiosny-jedyna nadzieja. A tymczasem 3 nad ranem budzi mnie niepokojem.

19 grudnia 2008   Dodaj komentarz

kto złapie...

...gdy kolejny raz potknę się o przeszłość?

07 grudnia 2008   Dodaj komentarz

bezsilnie

witaj, panno D.

Kolejny raz.

Zimno i beznadziejnie.

A On umiera każdego dnia na moich oczach bardziej i bardziej, na własne życzenie. Nie mogę nic zrobić.

Zamknąć wszystkie okna i drzwi!

27 października 2008   Dodaj komentarz

i widzę od lat nieprzerwanie podróbkę...

Odkrywam nowe terytoria, z przerażeniem stwierdzając, że fascynują. A na starych śmieciach powiewa nudą i stagnacją. I kiedy kolejny raz wydaje mi się, że znalazłam, jak zwykle okazuje się to złudzeniem. Powtarzanym uparcie złym wyborem i oceną. A przecież tak się staram...

08 sierpnia 2008   Dodaj komentarz

przeszłością odbija mi się

Gdybyś był,

A nie bywał raz na jakiś czas,

Byłabym wreszcie czyjaś,

A nie bezpańska aż tak.

 

Gdybyś miał,

A nie miewał czas, i chęć, i gest,

Byłabym na wyłączność,

A nie ogólnie dostępna.

 

Tak tak, proszę pana. Ciągle to samo.

20 czerwca 2008   Dodaj komentarz

majem pachnie powietrze

 Nie uwolnię się od Ciebie, nie zapomnę. Co jakiś czas wracasz do mnie, a ja nie umiem nie myśleć. Nie zapomniałam, nie potrafię, nie zrobię tego. Za dużo się wydarzyło, żebym zapomniała. Więc za każdym razem wrócisz do mnie, odbijając się echem od pustych ścian. Bo miałeś oczy, dłonie i usta, i za dużo było chwil z Tobą. I w Jego oczach szukam Twojego światła, w jego dłoniach i ramionach-Twojego zapachu. A tego nie ma, bo tylko Ty miałeś. I wiem, że za każdym razem wrócisz, patrząc mi szyderczo w twarz. A ja nie chcę. Bo do Ciebie czułam za dużo. Do wszystkich innych-tylko pożądanie. Nie chcę pamiętać, nie chcę. Uciekam, jak zwykle, od tego, co przeraża i boli. Nienawidzę Cię chwilami bardziej, niż to możliwe i Ty mnie też. Zatapiam się we własnej beznadziejności i nawet mnie to już nie rusza. 7 przedmiotów do poprawienia, 7 powodów, by przestać istnieć. I jeszcze Ty, i jeszcze on. A mnie nie ma, znikam z dnia na dzień bardziej i bardziej. Ale-co z tego? Ja nie jestem tu ważna. Wiem doskonale, że sama się udupiam na każdym kroku. Chciałabym uciec, zatrzasnąć za sobą drzwi do przeszłości, zapomnieć i żyć kolejny raz od nowa. Tymczasem błądzę w tym bagnie, z którego nie wydostanę się, choćbym chciała. Coraz bardziej egoistyczna i hedonistyczna, interesuje mnie tylko moja własna dupa. Ja ja ja. Zawsze ja. Nienawidzę siebie za to i uwielbiam, skrajności moje ukochane. Nie mam już słów, ambicji, marzeń, chcę tylko zapomnieć i nie myśleć. Nic więcej, więcej nic. Uciec stąd i nie wracać do tych ludzi, którzy oceniają, wartościują i usiłują wprawić w ramy, a ja nieustannie im się wymykam, bo nie jestem ani taka, ani taka. Jestem żadna. Nie pasuję do schematów, bo schemat zakłada jedną możliwość, jedną normę, a ja mam ich w sobie tysiące, zależnie od faz księżyca, pogody, zapachu powietrza i pory roku. Każdy dzień to kreowanie siebie od nowa, to ja zupełnie inna niż wczoraj. Gubię się w tym, nie umiem tego pojąć, męczę się sama ze sobą, ale nie zmienię nic, to przecież ja. I mam dość, dość! Czuję się ograniczona, zamknięta w klatce tego pseudozwiązku, już zaczynam uciekać i plątać się w słowach. A On nie wypuści mnie z rąk tak szybko, wiem o tym. Nie wiem, jak to wytrzymam, skoro potrzebuję ciągle więcej, ciągle biec przed siebie. On nie nadąży, on woli stagnację. Bo wolność ponad wszystko. Ja. Egoizm. Nikim jestem, wiem. Bo tak naprawdę-pieprzona przez wszystkich szmata, dziwka, egoistyczna dziewczynka, której wydaje się, że jest bogiem. Kuszące upokorzenie, przyciąga do siebie jak magnes, a w moich oczach obłęd, bo kocham to. W każdy możliwy sposób. Potrzebuję, jak narkotyk, jak coś nieodzownego do życia. Zbliża się pełnia, znów niepokój, bo będzie źle, toczymy się po równi pochyłej, nabierając zawrotnej prędkości. Nawet słowa pędzą zbyt szybko i pod palcami stają się oklepanymi, wytartymi zwrotami. Nie potrafię już inaczej, zepsułam się definitywnie, bo nie ma Ciebie i już nigdy nie będzie. Za słaba ja, za pusta i niedoskonała. Zawężam świat do mojego łóżka, bo jedynie ono bezpieczne. Obce ściany gryzą, drapią, atakują, oczy drążą i gnębią, a myśli wdzierają się do mojego mózgu i gwałcą go. A ja zrezygnowałam z walki, poddałam się, dręczona egoistycznymi urojeniami, że nie dam rady, nie potrafię, że to mnie przerasta i przeraża, lecz to tylko lenistwo. Bo mogę wszystko, tylko mi się nie chce, nie wymagam od siebie prawie nic. Wolę schować się w łóżku i powiedzieć, że to za dużo i nie mogę. I wierzę w to. A wokół hipokryzja do bólu, Mam jej pełne dłonie i wysypuję, gdzie się tylko da. Nauczyli mnie tego już dawno. Wyrywam się stąd, biegnę dalej i dalej, zostawiam to, co coś znaczy teraz na rzecz nowego, nieznanego. Normalnie. Tylko póżniej nie będę miała do czego wrócić. Tymczasem świat pachnie wiosną, a maj zieleni się i atakuje słońcem. Więc dziwnie.

14 maja 2008   Dodaj komentarz

oczekiwanie

Wszechświat zastyga w dziwnym oczekiwaniu, a ja z nim. Na pełnię? Może, sama już nie wiem. Coś wokół nieco niepokoi, a ja mam za dużo jakiejś dziwnej energii i mocy. Za łatwo wszystko, zbyt dobrze się układa, boję sie tego. Może za mało rozumiem, albo ograniczam się sama, nie wiem. Szukam, znów szukam i biegnę gdzieś dalej, bo nie potrafię stać w miejscu. Muszę być w ciągłym ruchu. Zatrzymuję się na chwilę przy pewnych osobach, żyję z nimi pewien czas, po czym zostawiam je, bo coś gna mnie naprzód. Nieustający głód czegoś nowego, lepszego, nieznanego. Boję się tego, a jednocześnie pragnę bardziej, niż czegokolwiek innego, niż tego, co znam na pamięć niemal. W bałagan mam w głowie, nie pojmuję, tylko muzyka i taniec. Struny drżą i wibrują pod palcami, tworzą dźwięki, układają je w pulsujący rytm, a ja nim oddycham i karmię się, by mieć siłę. I czekam, czekam na przewrót, na Ciebie, a jednocześnie-znów na siebie samą. I drżę od oczekiwania, od niepewności i strachu. Niejasno, ale to ja, nie dziw się. Ty wiesz, jak to jest. Bo ja ciągle szukam, i Ciebie, i siebie.

10 maja 2008   Komentarze (1)

niewiedza

a my z wiecznego niepokoju
z przelotów wiatru, z garści cienia
z brzóz przedwieczornych
które stoją nad cichą rzeką zamyślenia.

Nie wiedząc nic. Nieważne.

16 kwietnia 2008   Dodaj komentarz

Szczęście może przyjść potem

Nikt nie wie, co będzie dalej. Nikt nie chce wiedzieć. Odsuwam na bok czarne chmury z nad czoła, mam tę chwilę i trzymam ją w garści. Byle by było jakoś tak. Wiosennie ogłupiona powietrzem, rozpływam się w przestrzeni i dobrze mi tak. Nic więcej nie trzeba. A teraz przeżyć dwa i pół tygodnia. Damy radę, to nie tak dużo.
12 kwietnia 2008   Komentarze (2)

jeśli wiesz, co chcę powiedzieć

Boję się. Dwa razy się boję. O siebie i o niego. O moje życie i o jego świat. Wszystko z innej strony. A ja zbieram kawałeczki i udaję, że coś mam, składam od nowa. Oszukując siebie i ich, niedoskonale, obłudnie i fałszywie. A drzewa pachną i uciekniemy razem, w nową rzeczywistość, już mi obiecałeś, Ty i ja. I boję się, bo to zaczyna obciążać mnie odpowiedzialnością. Sama się tego podjęłam, tak. Wypluwam z siebie słowa z największą trudnością. Ani to ładne, ani dosadne, nic, zbiór literek, bo poeta i mistrz przestał być poetą, a stał się zwykłym grafomanem, już dawno. Więc przestałam być muzą i poezją w jednym. A słowa są jak łańcuchy, krępują i nie uwolnię się.

I znów, znów, znów. Ludzie i ja. Dlaczego tak trudno, tak dziwnie? Dotykamy się przez szybę, bo się boję. A Ciebie nie chcę zranić, chcę Ci pokazać inny świat. Ale-tamtemu też chciałam pomóc, a dziś... Dziś źle, a przeszłość wraca. Nie pozwól mi na kolejny błąd, opanuj mnie.  

10 kwietnia 2008   Dodaj komentarz

wiosna

Wiosna i znów świat pachnie jegością jego ramion. A ja przestałam pamiętać już jakiś czas temu. Tak dobrze i niedobrze, za dużo stresu. Słowa bez sensu, ja wśród nich, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Za jakiś czas świat może się mi skończyć definitywnie. Boję się jak cholera, nie widzę wyjścia. Próbuję, ciągle próbuję, a jednak nie, nic nigdy udać się nie może. Nie mam wyjścia, nie ma stąd ucieczki. I ja sama, bo inaczej nie można. Mam dość obcego dotyku, oddechu, smaku i zapachu. Wyrzekam się siebie i swojej przeszłości, teraźniejszości, przyszłości. Wczoraj było złe, dziś jest złe, jutro też będzie. Znów nie widzę nic, co pozwalałoby chociaż na chwilę uwierzyć. Ale to normalne, nie przejmuję się. Tylko ten strach, bo świat może skończyć się natychmiast. I mnie już nie będzie, w jednej chwili zapłacę za wszystkie moje błędy. I tylko cisza. Skrajnie wybitnie, bo słońce, a ja kolejny raz nie umiem czuć w pełni tej wiosny. I jegość jego unosi się wokół mnie, chociaż wcale tego nie chcę. Bo wrócił, przypomniał, dostał w łeb i poszedł, a jegość jest.
08 kwietnia 2008   Dodaj komentarz

powroty

Powroty do przeszłości są

ZŁE. 

Przeszłość jest

ZŁA.

i ja też. 

06 kwietnia 2008   Dodaj komentarz

takie dziwne oczyszczenie

Płaczę za Twoje
wszystkie samotne noce
mokre poduszki
które włosami pieścisz

Płaczę za Twoje
chwile milczenia gdy
Ty słów pełen
gryzłeś usta do krwi

Płaczę za Twoje lęki zwątpienia
i wstyd że czasem płaczesz i Ty
za swoje wszystkie osamotnione
kobiety Twego życia

A mówili o mnie że jestem
silna nie złamie mnie nic
a nie wiedzieli że wiecznie
drżałam na wietrze jak liść

Jako ktoś inny...? Powinnam powiedzieć wreszcie-jako ja. Nikogo nie udając, nie grając. Ale-czy umiem? Boję się, ta bardzo się boję, bo nadal jestem małą, niedojrzałą dziewczynką. Nic się nie zmieniło...

02 kwietnia 2008   Komentarze (3)

przeklinam cię za to

...jeszcze lepiej, jeszcze piękniej, bezboleśniej ucieleśnić...

Jakaś niezrozumiała gra, coś wokół mnie, a ja nie chcę nawet rozumieć, bo po co? Nie kręci już to, już nie chcę. I tylko więcej, lepiej, bo ciągle za mało, od zawsze tak było. Ja i moje spaczenia? Nie nazywam, nie próbuję, nie chcę. Jedyne, co jest, to chwila obecna. Nic poza nią. Ani przeszłości, ani przyszłości. Tego, co było, nie pamiętam, zapominam w błyskawicznym tempie, a to, co będzie, nie interesuje.  

30 marca 2008   Dodaj komentarz

sucker love

Jak zwykle.

Zastanawiasz się, czy to było dobre.

A co wtedy czułaś?

Sucker love I always find, someone to bruise and leave behind.  

I ptaki śpiewają znów za oknem, wiosna! A Ty nie chcesz pamiętać poprzedniej wiosny, bo nie chcesz pamiętać, jak bardzo byłaś głupia i naiwna. Nie oszukuj się, nadal jesteś.

Wiesz dobrze, że nie umiem inaczej. Nic mnie nie usprawiedliwia.  

09 marca 2008   Dodaj komentarz

dotykam ciebie tak nieistotnie

Znalazłam godnego siebie przeciwnika. Wreszcie.

A po za tym, wiem już jedno. Satysfakcja bez granic. Już nigdy więcej.

Niedosyt.

24 lutego 2008   Dodaj komentarz

szmata

Nie rób tego, nie warto. Najwyższy czas, żeby ktoś wreszcie strzelił mi w twarz. Za każde słowo, gest i myśl. Za to, co robię. Za to, że zabijam Cię z szyderczym uśmiechem, patrząc Ci prosto w oczy.

Kurwa, dziwka, szmata, ja.

18 lutego 2008   Dodaj komentarz

ja

Boję się, wiesz? Boję się tego, co mogę zrobić. Ale czasami, paradoksalnie, dobrze mi z tym.
11 lutego 2008   Komentarze (1)

drugie okno świata

Zbyt dokładne postrzeganie świata wróciło, bo jestem szczęśliwa. Bo wszystko poukładało się jakoś. I widzę, znów jest TO. Drżenie w środku, przedziwne odczucia i coś w głowie, nie do opisania. Przewidywanie przyszłości, czytanie z oczu i twarzy, wchodzenie do głowy. I co jeszcze? Trochę się boję, ale lubię to. I nie chcę, by ktoś wiedział zbyt wiele, nie zmuszaj mnie do mówienia, nic ci nie powiem. Sparzyłam się kiedyś i już nie ufam. Nie mam ochoty, dobrze tak, jak jest. Medium, mówisz? Nie nazwałabym tego tak, ale jak uważasz. Ja po prostu czasem widzę to, czego ty zobaczyć nie możesz, nie potrafisz. Zazdrościsz mi? Nie ma czego. Wielka odpowiedzialność.
05 lutego 2008   Dodaj komentarz

Dziwnie

"Chronisz się przed CZYMŚ. Nie chcesz tego do siebie dopuścić, może nawet się obawiasz. Ktoś kiedyś ugryzł cię jeden jedyny raz... jeden, ale mocno."

Pierwszy raz ktoś powiedział mi cokolwiek o mnie na podstawie obserwacji. Trafnie. Chwilowa zamiana ról. W środku mnie coś dziwnego, nie do opanowania, bo odkrywam znów, że jestem wolna. Pusta głowa moja. 

31 stycznia 2008   Dodaj komentarz

beznadziejna

Do niczego się nie nadajesz. Już nawet rysować nie potrafisz. Nie ma w tobie nic. Pusta, beznadziejna, nawet niczym nie jesteś. Nic nie potrafisz zrobić dobrze i do końca. Nic, nic, nic. Nie umiesz, nie liczysz się, lepiej nie mów i nie rób już nic, nie ma po co. I tak ci nie wyjdzie. Nie umiesz nawet zrobić kilku kresek, nie umiesz wyrysować najprostszego. Jesteś beznadziejna. Do niczego. Nic nie warta. Nic. Nie łudź się. To prawda. Nie oszukuj się. Nie potrafisz nic. W głowie uparcie jedno: nie potrafisz, nie umiesz, jesteś beznadziejna. I uwierz w to wreszcie, przestań się okłamywać, że być może ktoś zobaczy z tobie coś więcej. Nie ma co, jesteś pusta. Nie umiesz kompletnie nic. I wszystko jest w porządku.
22 stycznia 2008   Komentarze (2)

wszystko, co artysta wypluje, jest sztuką...

Dławię się własnymi słowami. Duszę uczuciami i emocjami. Nie ma miejsca. A po za tym-wszystko dobrze. Cudzoziemka w raju kobiet.
13 stycznia 2008   Dodaj komentarz

zołza

Uwielbiam zachody u Ciebie i wschody u mnie. Kawałek betonu i niebo do samego nieba. I wtedy cały świat jest mój. Długie noce bez snu i dni w biegu. Unoszenie się ponad wszystkim, bo wtedy nic mnie nie dotyczy, nie należy do mnie. Ubóstwiam promienie słońca, przeświecające przez drzewa, zapach powietrza i to zmęczenie. I spokój, idealny, rozluźniony spokój, bo nic po za tym, co kocham, nie istnieje. Ale już tego nie mam w całości, mam tylko w kawałkach, bo nie można tak zbyt długo. Czy coś sie zmieni? Nie wiem. Porozmawiajmy, kiedy powietrze znów zacznie pachnieć wolnością. Poczekaj, już niedługo. I może będą zachody i wschody, i dni do utraty tchu, tylko po to, żeby na chwilę zapomnieć i znaleźć to, co zgubione. Dziś niemożliwe, bo jestem zołzą i nie chcę nic więcej, poza sobą. I dobrze mi z tym. Pełno skrajności, wychodzę szukać szczęścia gdziekolwiek. A ono tak blisko, chyba? Nieważne, nie dziś. Dobrze tak, zapominam. Nie wierz mi, tak jest łatwiej. Ciebie też potrafię zabić.
13 stycznia 2008   Komentarze (1)

postaraj się

Masz z tego satysfakcję prawda? A tak naprawdę wcale tego nie chcesz. Teraz Cię to nie obchodzi, ale w pewnym momencie złapiesz się na myśli, że Cię to przeraża. Że nie chcesz. Ale wtedy może być za późno, za dużo się stanie. Tak, będziesz żałować, będziesz marudzić, będzie Ci źle. Ale teraz-nieważne. Jeśli chcesz, postaraj się. A potem zapomnij. Nie istniałam. I nie myśl, że ja to coś więcej. Ja to nic, pustka, przezroczystość egoizmu. Za dziwnie, nawet jak na mnie. Nie myśl. A może tak lepiej? Chyba jednak nie, bo ja nie. Ani nikt inny, bo tak po prostu. Wiesz,że ja to widzę? Aż za bardzo. Dlatego nie rób nic.
11 stycznia 2008   Dodaj komentarz

Kryzysy

"I nagle okazuje się, że nienawidzisz człowieka, wokół którego koncentrował się kiedyś cały Twój świat. I czasem przyłapujesz się na myśli, czy ta cała nienawiść nie bierze się z faktu, że tak naprawdę nadal go kochasz."

Douglas Kennedy

'Grzęzawisko' 

07 stycznia 2008   Dodaj komentarz

pushing you away from me

Zdradź Najlepszego Przyjaciela.

Skurw się do granic.

I zapomnij.

Już nigdy nikt nic.

Nie próbuj. 

 Ugryź mnie w ucho.

Nie toleruję siebie.  

02 stycznia 2008   Dodaj komentarz

z sercem, co nigdy urzmeć porządnie nie...

Kradnę, kradnę. Wszystko i wszystkim. Bo mi też ukradli. Głupia. Ukradłam mój największy skarb, żeby go później zostawić, wyrzucić, podeptać i zapomnieć. A teraz boli, boli jak cholera. Boisz się, prawda? Tak szmato, zawsze wszystkiego się boisz, jest tylko strach i ty, nic więcej. No, może niezdecydowanie, niepewność, ciągle, na każdym kroku. Obcy zapach wokół ciebie, nienawidzisz tego. Poukładana, grzeczna. Boisz się tego obcego, bo nie znasz go, nie wiesz, o co tu chodzi, czego się możesz spodziewać. Boisz się, bo chciałaś tamtą pewność, a nagle okazało się, że spierdoliłaś wszystko i to znów twoja wina, bo nic nie potrafisz zrobić dobrze, nic do końca. Nic ci się nie udaje, bo jesteś nic nie wartą szmatą. No i powiedz mi, co zrobisz? Nie zapomnisz, to jasne, ale ile tak można? Jeszcze trochę, wierzysz, jeszcze w to potrafisz wierzyć. A potem? Co dalej? Wszystko jest absolutnie nie tak, bo uciekasz, zamiast żyć naprawdę. Boisz się, boisz się i to doprowadza cię do obłędu. Ale jeszcze trochę, spróbuj. Wytrzymaj i nie rób nic sobie, nie fizycznie, bo znienawidzisz siebie jeszcze bardziej. Wyrosłaś z tego, nie zapominaj. Za stara jesteś, by się tak bawić.  Dziś co? Kończy się rok, który przemielił cię jak maszynka do mięsa, zrobił z ciebie jeszcze gorsze ścierwo i to na twoje własne życzenie. Nikt nie kazał ci tego zaczynać, mogłaś powiedzieć sobie stop, kiedy przestało być kolorowo-ale nie, ty nie, ty nie potrafisz, ty musisz udupić się do końca. Bilans? Nie wiesz, prawda? Dużo ujemnego, ale czy bardziej ostre i wyraźne, niż to kolorowe? To, co wynosiło cię pod sufity zdaje się być lepsze, niż to, co pogrzebywało żywcem razem z uczuciami. Tylko na jakim poziomie teraz jesteś, szmato? Żadnym. Nie ma cię. Lepiej, żeby cię nie było-i dla niego, i dla ciebie. Ale przecież wiem, że fascynują cię nieprzespane noce i to, co wtedy czujesz. Analizujesz bez końca, obnażasz swoje wnętrze, rozkręcasz siebie na kawałeczki, wypruwasz flaki i kręci cię to, kochasz, uwielbiasz, czcisz siebie rozpierdoloną i skurwioną do szczętu. Topisz się w pieprzonym egoizmie i dobrze ci z tym. Nie jesteś miła, dobra i taka, jaką cię chcą, nie. Jesteś beznadziejna, jedyne trafne określenie. Uprzejma do bólu w stosunku do innych, tylko po to, by zaspokoić swój głód-uwielbiasz być doceniana, uwielbiasz, gdy ktoś powie ci, że jesteś niesamowita, niezwykła, cudowna. Pławisz się w samouwielbieniu, które potrzebuje nieustannego poparcia ze strony obcych. Sama sobie tego nie zapewnisz, zbyt dobrze wiesz, że nic nie jesteś warta, że jesteś szmatą do samego końca siebie. I zamknij już sobie mordę, i tak nie dostaniesz tego, czego pragniesz. Schowaj się znów w czterech ścianach swojego pokoju, wejdź do łóżka i patrz się w sufit. Nie odzywaj się, bo nie masz nic do powiedzenia. Za dużo ciebie wszędzie. Daj mi spokój. I jemu też.
31 grudnia 2007   Dodaj komentarz

wystąpił nagły Ciebie brak

Kolejna nieprzespana noc. To samo. Oglądam świat z perspektywy mojego łóżka i udaję, że wszystko w porządku. Jak zasnąć, kiedy tyle rzeczy nie daje spokoju? Wypierdalaj z mojej głowy! A może jednak nie? Przecież przyzwyczaiłam się do tego, że jesteś, wręcz lubię to. Zrób coś. Jak zwykle. Moja śmierć na pięć. Nie chcę Cię tutaj. Niekończące się dialogi z Tobą. A w mojej głowie za dużo. Uratuj mnie. Bądź, żebym już nie musiała. I dziś "wystąpił nagły Ciebie brak". I śmierć na pięć, świat wyskoczył oknem.
27 grudnia 2007   Dodaj komentarz

Jestem kurwą, która wyrwie Ci serce

Wiesz, czemu to wszystko tak? Nie wierz mi i nie ufaj bo jestem kurwą, która wyrwie Ci serce. Nie pozwól na to, żebym Cię dotknęła, bo to zaboli. I Ty też mnie nie dotykaj, bo jeszcze uwierzysz, że mam uczucia. Nie zbliżaj się do mnie, bo spróbujesz oszukiwać się, że ze mną warto rozmawiać. Odsuń się jak najdalej ode mnie, w przeciwnym razie już nigdy nie będzie dobrze. Nie dotykaj mnie w ten sposób, zrozum, że to do niczego nie doprowadzi. Nie myśl o mnie, bo tak będzie lepiej dla Ciebie. Masz zupełnie inne oczy i nie chcę Cię takiego, nie rób tak, nie prowokuj mnie, bo odbiję sobie na Twojej, niczemu nie winnej osobie wszystko, co bolało przez tyle czasu i boli nadal. Nie pozwól mi na to, odejdź już, teraz, nie próbuj walczyć o mnie, bo jesteś na z góry przegranej pozycji. Nie patrz tak na mnie. Nie rób tego, bo będziesz cierpiał, bo potem przestaniemy rozmawiać. Przecież widzę, czuję... Ale nie mogę zrobić nic. Bo jestem kurwą, która wyrwie Ci serce. Tak, to egoizm, nie pozwalać Ci na to, ale już nie chcę takich sytuacji. Tyle się zmieniło, a ja ciągle boję się być blisko. Ile razy już zależało mi, ale nic z tego nie wyszło, bo bałam się? Za dużo. I nie potrafię żyć z jednym człowiekiem dłużej. Zostawiamy siebie nawzajem, bo ja mam chora głowę i kiedy nie radzę sobie z nią, nie umiem rozmawiać. Mam wypaczone postrzeganie świata, drobiazgu urastają do rangi problemów nie do rozwiązania i kończy się przyjaźń i miłość. Za każdym razem. Dlaczego? Chyba znam odpowiedź-bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart.

Nie wiem, dlaczego ludzie mówią mi, że jestem dobrym człowiekiem. Żebym się nie zmieniała. Za mało mnie znają, tak dobrze udaję, mam kilka twarzy? Nie potrafię tego pojąć.

Jestem kurwą, która wyrwie Ci serce. Nie zapominaj o tym, gdy znów przychodzisz do mnie, a ja pozwalam Ci na więcej, niż innym. Pamiętaj... I daj mi w końcu spokój, nie chcę Ciebie więcej. Nikogo nie chcę. Zamykam drzwi od mojego pokoju i chcę wierzyć, że po za nim nic już więcej nie istnieje. Dobrze mi z tym. Za dużo ludzi wokół mnie, zbyt wiele obowiązków i próśb, które koniecznie muszę spełnić, nie mogąc odmówić. 

Znów jest to samo. Ciągle było. Nic się nie zmieniło od tamtego lata. I znów idę pomiędzy wami i słucham tych rozmów. Ćpun. Ćpun. Ćpun. Wiesz, jak to boli? Nawet nie wiem, co mam zrobić. Dać ci święty spokój, wiem. Nie mogę zrobić nic. Ale to boli, bo nie jesteś obojętny. Ani ty, ani on. I wiem, ufasz mi, on też. Co z tego? Żeby być w porządku w stosunku do was, oszukuję najlepszego przyjaciela. Gdzie tu sens? Gubię się w tym, za długo już. Ćpun, ćpun, ćpun. Ja? Nie wiem, po co. Jesteś od zawsze. Zastanawiam się... o co tu chodzi? I ty, i on. Po co ci kobieta-masz benzo. I po co ci prawdziwy świat, skoro masz wszystko inne. Tak łatwiej, prawda? A ja w tym wszystkim, zawsze obok ciebie... i czasami nie mam już siły, czasem zrobiłabym to samo, co ty...

 

Zastanawiam się, bo mija czas. Jak długo jeszcze? I Ty? Zdążysz mi powiedzieć, że mnie kochasz, zanim skończy się czas?

25 grudnia 2007   Komentarze (1)

Grudzień

Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart.
17 grudnia 2007   Dodaj komentarz

Kradnę

 (...) każdy z nas ma swoją samotność, jedyną i niepowtarzalną, która nigdy nie jest tożsama z cudzą. Potwór ma wiele głów, wiele twarzy. Każdy ma swój własny szklany klosz. Klosze mogą się do siebie zbliżać, ale nikt nie może wyjść ze swego więzienia, ani tym bardziej wejść do cudzego. Jeżeli chcemy żyć, musimy pogodzić się z faktem, że jesteśmy skazani na duszne powietrze własnego klosza, na nieuleczalną alienację, na pozory bliskości tym boleśniejsze, im bardziej złudne. (...)

06 grudnia 2007   Komentarze (1)

hm?

Wszystko jakoś. Nie rozumiem? Być może. Jakbyś bez tego nie był sobą. I zostaw mnie już, idź sobie. Czasem sama nie wiem, nie jestem pewna. A może to właśnie tak? Czasem potrzebuję czegoś, tej pewności. I znów jesteś Ty i ja i stół. Czasami.
21 sierpnia 2007   Komentarze (1)

29

Mam pare slow dla Ciebie. Nie chce mi sie. Moze kiedys. Bylo pare mozliwosci.

30 czerwca 2007   Dodaj komentarz

Chyba

Tesknie do tamtych chwil, gdy Ty i ja, i stol. O, chyba tyle. A moze cos wiecej? Chyba sie troche gubie. Brak pewnosci.

01 maja 2007   Dodaj komentarz
< 1 2 3 >
Czaro | Blogi