Nie zawsze jest tak, jak chcemy...
Kolejny raz nie udaje mi sie. Kolejny raz nie potrafie. Ciagle wiecej, ciagle lepiej-obsesja...Kiedys wierzylam, ze sie uda, ze to mozliwe. A teraz? Teraz juz chyba w nic nie wierze. Wolnosc, pokoj, anarchia...? Wszystko jest bzdura-juz przejrzalam na oczy. Zdazylam zobaczyc juz, jaki jest swiat. Wiem, ze idee nie maja sensu. Swiat nie jest taki, jaki chcialabym widziec. Kiedys zylam marzeniami. Teraz juz wiem, ze to niemozliwe. Zadne z nich sie nigdy nie spelni. Pierdole juz wszytsko. Nic sie nie liczy. Zawsze jest tak, ze jesli zdobede cos, na czym mi bardzo zalezy, trace to i to w najbardziej nieodpowiednim momencie. Dlaczego? Bo chce ciagle wiecej i lepiej, a sama nie umiem. Wymagam od innych, a tymczasem ja nic nie robie. Nie, juz nigdy wiecej. Ludzie wymyslaja sobie rozne rzeczy, a poznije to ja jestem winna. Ja robie wszytsko zle. Ja, ja, ja, ja, JA! Nikt inny, tylko ja. Staje sie coraz mniej wrazilwa. Nic nie czuje, wszytsko staje sie obojetne. Swiecie, widzisz co ze mna zrobiles...? Nie, to nie Ty, to ja sama. Uciekalam tak wytrwale od swoich uczuc i emocji, az w koncu mi sie to udalo. Kiedys mowila, ze chce tego. Jak sie z tym czuje? Nie wiem. Nigdy nie uda mi sie siebie zadowolic. Zbyt duzo od siebie wymagam. Nigdy nie bedzie tak, jak chce, zeby bylo. Nie wymagam wiele...ale jestem za slaba, aby nawet tyle osiagnac. Bez sensu. Wszystko.
Zabrali mi moje zyletki, noze...Obled! Ja tego nie chce, to mi nic nie daje. Zabrali i dobrze. Nie chce po raz kolejny udowadniac sobie, ze jestem glupim gowniarzem. Nazbyt dobrze to wiem. Widze to codzien-slady mojej glupoty. I nic z tym nie zrobie, a tak bardzo chce, zeby to zniknelo.
O co mi chodzi? Nie wiem...Nikt nie wie...